Jedynym lekarstwem jakie mi pozostało na odreagowanie stresującego i pracowitego tygodnia był wypad w góry. Dlatego nie zastanawiając się ani chwili w sobotni poranek wyruszyliśmy do Bielska do Doliny Wapienicy. Zostawiliśmy samochód na parkingu i ruszyliśmy w kierunku zapory żółtym szlakiem. Po drodze minęliśmy malutki wodospadzik. Po dotarciu nad jezioro odbiliśmy w lewo idąc dalej żółtym szlakiem. Po lewej stronie co jakiś czas ukazywało się nam widok na Bielsko. Mogliśmy cieszyć się ciszą i spokojem, ponieważ na tym odcinku spotkaliśmy tylko paru turystów. Niestety to co ujrzeliśmy po dotarciu do schroniska pod Szyndzielnią popsuło nam nieco samopoczucie. Idąc tym kawałkiem trasy na Szyndzielnię czuliśmy się jak na bazarze. Na szczęście nie trwało to zbyt długo. Na odcinku Szyndzielnia – Klimczok nieco się przerzedziło i znów można było cieszyć się spokojem. Z Klimczoka – po krótkiej przerwie – udaliśmy się na Błatnią nadal idąc żółtym szlakiem. Na tym odcinku spotkaliśmy niewielu turystów. Spokój i piękne widoki sprawiły, że znowu „akumulatory” zaczęły się nam ładować. Niewielka liczba turystów w schronisku na Błatniej zachęcił nas do zjedzenia tam posiłku. W tym miejscu zmieniliśmy szlak żółty na niebieski, który doprowadził nas z powrotem do Doliny. Cała wycieczka (wliczając w to przerwy na jedzenie i odpoczynek) zajęła nam siedem godzin.